opowieść o rybaku Sieciarzu i księżniczce DianieW kraju, gdzie płynie Wielka Rzeka, który graniczy z krajem naszych ojców, bardzo dawno temu, żył rybak o imieniu Sieciarz. Mieszkał samotnie w małym, wiejskim domku. Każdego dnia, który był mu dany przez Stwórcę, kiedy poranny brzask zorzy zaczynał rozjaśniać niebo na wysokości Gór Mitomandavana, Sieciarz brał na plecy swoje sieci i harpun i szedł w kierunku brzegów Wielkiej Rzeki, aby szukać swojej codziennej strawy. Najczęściej połów był bardzo mizerny, ale to dla niego nie miało znaczenia. Jedno tylko było ważne: aby żyć. Słodkie też było światło dnia, które dał Bóg. Nieskończoną wydawała się przestrzeń wodna rzeki lśniącej w słońcu. Sieciarz czuł, jak serce napełnia się radością i nadzieją na widok tego niezmierzonego zwierciadła wody mieniącego się wszystkimi barwami tęczy. "Jeśli dziś nie będę miał szczęścia mówił sobie jutro albo pojutrze mi się poszczęści. I kto wie, może Stwórca wynagrodzi mi pewnego dnia wszystkie te trudy. Ja nie przestanę prosić Przodków o codzienny pokarm dla mnie. Zawsze też będę wystrzegał się znieważania Wielkiej Rzeki, która jest Mieszkaniem Duchów Potężnych. Ci Władcy Fal poruszają wodę, aby trzymać z dala od brzegów nieczystości takie, jak tłuszcz, padlinę czy zwyczajne brudy.
Po dniach następowały noce, po nocach następowały dni. Dwa czasy, Dzień i Noc, podobne są dwom ruchom rytmu serca. Znosiły się przeciwności: pomyślność i niedostatek, połów nadobfity i zbyt skąpy, aby zaspokoić głód. Bowiem dla Sieciarza dni obfite następowały po dniach chudych. Nasz człowiek nie skarżył się. Niepewność jego pokornego istnienia nie zmniejszała radości życia. Czyż Mędrzec nie mówi, że życie jest podobne do obracającego się koła? Góry i doły, szczyty i wąwozy następują po sobie w przestrzeni ziemskiej.
A jednak pewnego dnia zarzucił na głębokie wody swe sieci mniej rześki, niż zazwyczaj. Przez kilka dni połów był mizerny. Czuł się zmęczony, jego ciało było ociężałe, wszystkie części jego ciała osłabłe, zwiotczałe. Ostatniej nocy spał krótko. Napadły go czarne myśli. Nagle jego życie wydało mu się bardzo smutne. Szczególnie ciążyła mu samotność. Gdyby przynajmniej miał kogoś, komu mógłby zaufać. Gdyby miał przyjaciela. Gdyby przynajmniej miał żonę i dzieci, które by go pocieszały, które rozgrzewałyby jego sztywniejące nogi... Lecz właśnie, jak on mógłby wyżywić tyle ust, skoro natura nie okazywała się hojna dla niego ?
Tak myślał biedny Sieciarz, rzucając sieci w wodę Wielkiej Rzeki bez większego przekonania. Miał zwyczaj częstego wyciągania sieci, ale tego dnia, wbrew swemu zwyczajowi, wyciągnął się na ziemi nie interesując się połowem. Wreszcie, znudzony, wsiadł do pirogi i zaczął ciągnąć sieć przekonany, że nic wielkiego nie znajdzie. Zdziwił go pewien opór, jaki stawiała sieć. "Pewnie moja sieć zahaczyła się o skałę albo o kępy jakichś wodorostów?" powiedział do sobie z melancholią. Podwoił wysiłek. Jego skóra pokryła się kroplami potu. Krucha nędzna piroga zakołysała się i omal się nie wywróciła, kiedy sieć wpadła do pirogi. Rybak upadł w wodę z powodu nadmiernego wysiłku po beznadziejnym oczekiwaniu, jak też z powodu zaskoczenia zmieszanego z przestrachem, że sieć nie porwała się pomimo tak wielkiej ryby. Na dnie jego pirogi leżała wielka ryba. Nie do uwierzenia, jaka jest ogromna! Rybak, jak tylko pamiętał, nigdy tak wielkiej ryby nie widział. Nie, to nie był krokodyl. To była ryba, prawdziwa ryba, którą on złapał w swoją sieć. To był Zwierz. Sieciarz nie mógł inaczej nazwać tej ryby. Zwierz poruszył gwałtownie swymi płetwami powodując niebezpieczne drganie pirogi. Rybak uznał za roztropne powrócić jak najszybciej brzegu, aby piroga osiadła na twardej ziemi. Kiedy minął pierwszy strach, Sieciarz począł zastanawiać się, co on zrobi z tak wielką fortuną, która niespodziewanie spadła na niego. Zastanawiał się, jaki majątek ten szczęśliwy połów mu przyniesie. Mógłby po-ćwiartować ją i sprzedać po dobrej cenie. Ale postanowił ofiarować ją królowi, jak jest w zwyczaju w podobnych okolicznościach. I nie tylko dlatego, że król wynagrodziłby go prezentami, ale też zostałby przyjęty na królewski dwór do usług. Tak został wynagrodzony myśliwy, który ofiarował królowi dzika ogromnych rozmiarów. Myśliwi i rybacy, to szczęściarze szczególnie uprzywilejowani przez króla, byli bowiem protegowanymi przez bogów i żyli przy królu, aby przynosić szczęście całej królewskiej rodzinie. Królowie otaczali się nimi jak fetyszami i talizmanami przynoszącymi pomyślność.
Wszystkie te wspaniałe perspektywy napełniały radością głowę rybaka, kiedy pospiesznie usiłował dopłynąć do brzegu Wielkiej Rzeki. Już opuścił go przestrach. Rozpierała go duma i radość, kiedy patrzył na dzisiejszą zdobycz. Ona, ta Wielka Ryba, była tu, ta cudowna ryba z wielkimi wytrzeszczonymi oczami patrzącymi beznadziejnie, z otwartą wielką paszczą, z dwoma długimi wąsami, które sprawiały, że wyglądała groźnie, zdolna przestraszyć każdego, kto na nią spojrzał. I ta ryba zaczęła mówić:
- O rybaku! Bardzo ciebie proszę, pozwól mi powrócić do głębin mego zamieszkania. Patrz: jestem już stara. Przez lata moje łuski zżółkły, moje płetwy także zesztywniały stając się podobne do trzciny. Pozwól mi umrzeć w głębi wody, tam gdzie żyli i umierali moi przodkowie. Kiedy wybije moja ostatnia godzina, ja stanę się, jak oni, białawą pianą i popłynę za wiecznym kołem fal, zanim zatopię się w niezmierzoności oceanu bez granic, zanim stanę się cząstką wciąż ożywających fal, które zanurzą się wraz ze mną w przeogromnym oceanie bez końca.
I ryba nie mogła już mówić. Straciła dużo sił, aby wypowiedzieć te słowa. Ale nie przestawała otwierać swych ust, jak ten, kto się dusi i za wszelką cenę chce jeszcze raz złapać trochę powietrza. I oto wielkie łzy spłynęły z jej proszących oczu. Tak! Wielka Ryba płakała cicho. Opłakiwała swoje miejsce zamieszkania w głębi wód, do którego nie może powrócić. Opłakiwała Wielką Rzekę i swoich Przodków, płakała nad losem, który ją oczekiwał i którego się spodziewała. Teraz wszystko zależy od rybaka...
Sieciarz w swym sercu poczuł wzruszenie na widok tak żałosnej sceny. Ale jakże: czy powinien on teraz zrezygnować z korzyści, które przeczuwała i którymi już żyła jego dusza? Czy ma nadal ciężko harować od rana do wieczora? Czy nadal musi rano opuszczać swoją nędzną chałupinkę, a wieczorem wracać złamany zmęczeniem? Czy nadal ma pędzić smutne życie w samotności? Biedny człowiek nerwowo ręką przetarł czoło. Naprawdę, był bardzo zakłopotany. Myślał o Wielkiej Rybie, która była tylko zwierzęciem drżącym o swój los, o rybie, której potworna wielkość była szyderstwem wobec swej bezsilności. Rybak nie mógł więcej patrzeć na cierpienia ryby, która w oczach marniała i ginęła. I wtedy po prostu zajął się tym "Zwierzęciem". Objął rękami nie czyniąc jej bólu i powoli wypuścił w wodę, odwracając głowę, jak gdyby chciał skrócić cierpienia nieszczęsnej ryby. A może chciał jak najszybciej skończyć tę pracę, aby czasem nie ulec innym myślom? Może nie chciał ryzykować, że jego serce skieruje się w inną stronę? Może zacząłby żałować tego, co robi, gdyby zanadto ociągał się w dopełnieniu odruchu swego serca? W każdym razie, gdy ryba dotknęła tylko wody, odzyskała siły i zanurzyła się w środek wielkiego wiru wodnego. Ale zaraz potem wystawiła swą wielką paszczę i powiedziała do rybaka:
- Moje serce pozostanie zawsze wypełnione wdzięcznością dla ciebie. Stanie się tak, że Wielki Potężny Duch Rzeki ofiaruje ci skarb tysiąc razy cenniejszy, niż ja, stara ryba. Będzie to skarb, z którego będziesz czerpał bez końca i którego żaden śmiertelnik nie mógłby cię pozbawić. Ten skarb znajdziesz tam, dokąd żaden śmiertelnik nie zdołał jeszcze dotrzeć.
Powstał inny wielki wir z głębi wód, towarzyszył mu hałas, jaki daje głaz wrzucony w wodę. I Wielka Ryba znikła. Rybaka pozostał sam nad wodą i zamyślił się nad usłyszanymi słowami wróżebnymi i niejasnymi, które do niego wypowiedziała Wielka Ryba.
Mijały dni. Życie niosło zupełnie te same problemy, którymi zamartwiał się zawsze. Sieciarz strzegł tajemnicy o tej dziwnej przygodzie. To mu przychodziło bez trudności. Nie był żonaty i nie rozmawiał dużo z ludźmi, bo o czym i z kim?
Ale od tej pory czuł, że to zdarzenie zawładnęło nim i coraz bardziej, z dnia na dzień, zachęcało do działania. Odkąd złapał Wielką Rybę w swoją sieć, inne ryby chyba dały sobie słowo nie pokazywać mu się więcej. Jego połowy stawały się coraz mniejsze. Rybak powiedział sobie, że fortuna odwróciła się od niego.
Pewnego poranka powziął decyzję oddalić się od tego miejsca, które nie było dla niego szczęśliwe. Udał się w kierunku zachodzącego słońca. Płynął swoją pirogą długo, długo... Kilkakrotnie pozwalał unosić się fali. Wyszedł na brzeg w czasie, kiedy słońce kończyło swoją dzienną wędrówkę i zanurzało się w Wielkiej Rzece o baśniowych kolorach, wciąż zmieniających się, wciąż olśniewających. Dotkliwy ból ścisnął serce rybaka.
- Oto ponury i samotny, w wieczór, w ziemi tajemniczej, jestem podobny do liścia przyniesionego przez wodę albo do mrówki przyczepionej do chrustu, którą wiatr przywiał w nieznane pomyślał Co stanie się ze mną? Niech dobre duchy i cienie przodków będą ze mną!
Kiedy pogrążał się w te smutne myśli, oto coś w rodzaju nawoływania się, jakieś głosy, jakiś szczery śmiech dochodził do uszu Sieciarza, który uważnie rozglądał się po okolicy. Wydawało mu się że te dziwne odgłosy dochodzą do niego zza wielkich skał, które utworzyły małą zatoczkę. Było to bardzo blisko miejsca, w którym wyciągnął na brzeg swoją pirogę i przywiązał do drzewa..
- Co to może być? pomyślał Sieciarz.
Podobno w chwili, gdy słońce wysyła swe ostatnie promienie, Syreny, Córki Fal, znajdują przyjemność w strzepywaniu się z wody nad brzegiem rzeki. Niejeden rybak opowiadał, że był świadkiem takich rozrywek, ale Syreny były tak płochliwe, że nikomu nie udało się do nich zbliżyć. Po krótkim wahaniu, z bijącym sercem, Sieciarz skierował swe kroki w kierunku skał. I ledwo przeszedł za nie... O, jakież przedstawienie, jakiż uroczy widok!!! O, jak trudno uwierzyć oczom, że to spektakl prawdziwy, a nie zjawa. Ze zdziwienia otworzył szeroko usta. Jego oczom ukazała się grupa dziewcząt zanurzających się w fale i podnoszących strumienie piany srebrzystej. Sieciarz nie zdołał powstrzymać okrzyku zachwytu. Zaniepokojone tym niezwykłym okrzykiem dziewczęta odwróciły głowy w kierunku rybaka, który stał skamieniały, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Sieciarz już nie wątpił, że są to Córki Fal. Ale co za niespodzianka! Zamiast po prostu zanurzyć się w wodzie i w ten sposób ustrzec się przed niedyskretnymi spojrzeniami śmiertelnika, dziewczęta wyszły z wody i skierowały się śpiesznie do małej groty w nadbrzeżnej skale. Przejmujący krzyk, ale spokojny jak wezwanie, rozległ się w ciszy wieczoru. Zanim biedny rybak mógł zauważyć, co się stało, dwóch ludzi o wyglądzie surowym, uzbrojonych w długie włócznie, stanęło przed nim i patrząc surowo w oczy zapytali go:
- Kim jesteś, cudzoziemcze, że odważyłeś się zaskoczyć córki naszego potężnego Króla w czasie ich codziennej kąpieli?
- Drogo zapłacisz za to świętokradztwo - ciągnął drugi - Oczy, które ujrzały nagie ciała Córek Słońca, nie mogą więcej widzieć, jak Gwiazda ponownie wznosi się na wschodzie.
Świat zawirował wokół rybaka. Zrozumiał że te młode kobiety były Córkami Fal, a ci ludzie najprawdopodobniej mieli za zadanie czuwać nad nimi. Nie miał już żadnych wątpliwości co do losu, jaki go czeka. Nie ujrzy już wschodu Słońca.
- Czcigodni cudzoziemcy zaryzykował Sieciarz już bardziej martwy niż żywy jestem tylko biednym rybakiem i przybyłym tu pirogą z daleka. Moje nieszczęście i nędza popchnęły mnie ku tym brzegom. Niech Stwórca i Potężne Duchy, które zaludniają te wody, będą moimi świadkami, że ja nie chciałem przeszkodzić w kąpieli Dostojnej Księżniczki.
Kiedy trzej mężczyźni rozmawiali, młode kobiety, które zdążyły ochłonąć z zaskoczenia, zbliżyły się powoli. "Najwidoczniej księżniczką jest idąca w środku grupy" - pomyślał Sieciarz. Wyglądem nie różniła się od swych dwórek, tylko na środku czoła miała małą muszelkę, jakby królewski diadem. Ale jak piękną ona była, jak piękną! Jakie dostojeństwo, jaki majestat w jej postawie i sposobie noszenia głowy! Sieciarz nie mógł oderwać swoich oczu od tego stworzenia tak godnego adoracji. Córki Fal bladły z zazdrości na sam widok Księżniczki. Ale czy ona sama nie była zagubioną Syreną wśród śmiertelnych? Nogi biednego rybaka ze strachu zaczęły trząść się pod nim, kiedy ujrzał Księżniczkę zbliżającą się do niego. Delikatnym gestem dłoni odsunęła towarzyszki i dwóch strażników. Zamiast gromić spojrzeniem, spoglądała na niego z sympatią. Lekki uśmiech pojawił się na jej wargach. Przedstawiła się słodkim i melodyjnym głosem:
- Jestem Diana, jedyna córka króla tego kraju. Nie obawiaj się niczego, nie spotka cię nic złego.
I jak można wierzyć niedyskretnym uszom słuchającym tego, co ona mówiła głosem jeszcze cichszym, niemal szeptem, wyznawała:
- Ty jesteś człowiekiem, którego los przysłał do mnie. Moja stara karmicielka - oby jej Duch odpoczywał w pokoju w Królestwie Zmarłych która umiała czytać na niebie przeznaczenie ludzi i znała tysiące innych cudowności, powiedziała mi pewnego dnia: "Pamiętaj, Księżniczko, że człowiek twojego życia będzie wam przedstawiony we śnie. Nie bierz innego, tylko tego, wyśnionego." Potężni książęta przybywali z dalekich krajów i już prosili i błagali mego czcigodnego ojca o mnie, ale żaden mi się nie spodobał, ponieważ żaden nie był podobny do tego wybranego we śnie i ja wciąż oczekiwałam. Mój ojciec wiele razy mi mówił o olśniewających małżeństwach, zwłaszcza o małżeństwie z synem Króla Lasu, o którym mówiono, że jego bogactwo jest niezmierzone, jak piasek morski na plaży. Wtedy mój ojciec stracił cierpliwość, wpadł w straszliwy szał. Ale wśród łez, które ja wylałam na jego kolana, kiedy je obejmowałam, jego serce wzruszyło się i już nigdy więcej nie próbował mnie przymuszać do małżeństwa. Ale ja czułam, że smutek trawi jego serce. On stawał się coraz smętniejszy. Nie widziano go nigdy więcej, aby wraz ze swymi walecznymi wojakami uzbrojonymi w tysiąc broni straszliwych gonił nieokiełznanego Niebieskiego Wołu. Podczas święta Nowego Księżyca patrzył bezmyślnie na tancerzy-akrobatów, ale jego ciało nie wpadało w rytm świętych bębnów. On stracił nadzieję, że zobaczy moje zaślubiny, że dożyje mojego wesela. A ja jestem jedyną spadkobierczynią.
- Ale teraz, od trzech nocy, Wielki Duch Snów unosił się nad moim snem i ja widziałam, jak teraz widzę ciebie, człowieka siedzącego na Wielkiej Rybie, która spokojnie płynęła po Wielkiej Rzece. Ten człowiek zbliżył się do mnie, dotknął mojej ręki i objął mnie. Ten człowiek miał twój wygląd i zachowywał się tak samo, jak ty. Zrozumiałam, że moja godzina szczęścia przybyła. Ten człowiek, to ty! Podobasz mi się.
- Czcigodna Księżniczko wymamrotał Sieciarz pełny emocji moje uszy ledwo wierzą tym cudownym wyznaniom, która właśnie usłyszały. Czy biedny rybak, taki jak ja, jest godny tak wielkiego zaszczytu, który chciałabyś, o Księżniczko, uczynić dla mnie?
W odpowiedzi na tę wątpliwość Diana wzięła rękę tego, którego Przeznaczenie przysłało do niej i którego serce już ukochało. Przedziwny orszak uformował się i ruszył w kierunku pałacu Wielkiego Króla. Strażnicy szli na przedzie nie ośmielając się nawet pytać o powody tak dziwnego zachowania się Księżniczki. Jej towarzyszki szły za nią, w odległości wyrażającej pełny szacunek, ale po cichu podśmiewały się z Księżniczki.
Sieciarz zrozumiał... Tak, Duch Rzeki właśnie ofiarował mu skarb tysiąc razy cenniejszy od Starej Ryby. Serce Wielkiego Króla napełniło się niezmierną radością, gdy jego córka przedstawiła mu wybrańca swego serca. Jej ojciec zarządził wielkie święto, aby radować się ich zaślubinami.
A kiedy Król umarł, rybak Sieciarz i księżniczka Diana odziedziczyli jego królestwo. Żyli długo i mieli duże dzieci. Ale nikt nie wie, jak skończyło się ich życie na ziemi. Często wychodzili z pałacu nad rzekę, aby pospacerować w miejscu ich pierwszego spotkania. Wychodzili bez straży. I jednego wieczoru znikli i nie powrócili do królewskiego pałacu. Starzy ludzie powiadają, że w nocy przy pełni Księżyca, można rozpoznać niewyraźne sylwetki kobiety i mężczyzny wśród gwiazd, które odbijają się w spokojnej toni Wielkiej Rzeki.


Oceń artykuł jako pierwszy

Oceń, skomentuj artykuł jako pierwszy


ustroniemorskie.org

wczasy w Ustroniu Morskim

kuznica.eu

wczasy w Kuźnicy

chalupy.com

wczasy w Chałupach

ostrowo.eu

wczasy w Ostrowie


©  2003 - 2024   www.wladyslawowo.org - noclegi na morzem na wczasy we Władysławowie - wakacje we Władysławowie

wtorek, 19 marzec 2024r. 11:38:52, online: 8 (0/2), 10.3 ms